Copyright 2015 Tomasz Wyrwas. All rights reserved

Essaouira

Opublikowano: piątek, 20 lipiec 2012

IMG_9973

Odpoczęliśmy w Rijadzie w Marrakeszu po pustynnej przygodzie i trzeba było przemieścić się na zachód nad Pacyfik. Dobrze, że poszliśmy z Agą kupić bilety na dworzec autobusowy, który na szczęście znajdował się kilkaset metrów od miejsca naszego kwaterowania. Wybraliśmy CTM, czyli narodowego przewoźnika, który przede wszystkim zastępuje kolej, na terenach, gdzie nie można dostać się tą drogą. Bilety po 75 DRH plus 5 za bagaż. Ruszyliśmy w samo południe w 3,5 godz. podróż klimatyzowanym autokarem, w którym większość stanowili zagraniczni turyści.

Na dworcu w Essaouira przywitali nas naganiacze hotelowi, którzy stojąc w drzwiach jeden przez drugiego próbowali wciskać wychodzącym ulotki. My zarezerwowaliśmy nasz Rijad przed wyjazdem z Marrakeszu(przydał się laptop), więc pozostało nam tylko go odszukać. Żadnej taryfy nie było pod ręką, więc ruszyliśmy na piechotę. Zapytaliśmy policjanta, zgodnie z przesłaniem piosenki „Zapytaj milicjanta, on ci zawsze prawdę powie”, o drogę i okazało się, że najlepiej jak pójdziemy pieszo, bo nasze miejsce noclegowe jest bardzo blisko. Nawet po francusku już możemy się dogadać. I faktycznie, po kilkuset metrach pojawiły się mury Mediny, więc i tak taksówka dalej by nie pojechała. Riad Dar Ichraq znajduje się nieopodal głównego placu. Gości mało, oprócz nas tylko jeden pokój zajęty, cena ta sama jak poprzednio 45 Euro. No, ale za luksus trzeba zapłacić.

Miasteczko bardzo małe, około 70 tys. mieszkańców, ale za to bardzo malownicze i wydaje się że bardziej przyjazne turystom. W 1506 roku Portugalczycy wznieśli tutaj fortecę Castelo Real de Mogador. W XIX wieku był to jedyny marokański port na południe od Tangieru, do którego mogły zawijać w celach handlowych europejskie statki. W czasach zależności od Francji miasto podupadło i straciło swoje znaczenie gospodarcze. Nie lepiej wyglądała sytuacja po odzyskaniu niepodległości przez Maroko, kiedy to As-Sawirę (nazwa arabska) opuściła społeczność żydowska. Po jakimś czasie miasto podniosło się z kryzysu i obecnie jest jednym z większych ośrodków handlowych kraju. Wśród zabytków miasta można wymienić m.in. starówkę oraz dawne wały i forty obronne. W 2001 roku medyna w As-Sawirze wpisana została na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Zaskoczyły nas warunki pogodowe. Wieje. Podobno Essaouira jest najbardziej wietrznym miastem w całym Maroku. Myśleliśmy, że polary przydadzą nam się na pustyni, a tutaj bez grubszej odzieży ciężko wytrzymać, szczególnie wieczorem. Miła odmiana po 50 stopniowych upałach. Wieczorem zrobiliśmy rekonesans po porcie, w którym przycumowane stały charakterystyczne błękitne łodzie rybackie, które znajdują się na większości zdjęć z As-Sawirzy. Oprócz rybaków Atlantyk karmi również stada mew oraz kotów, które są dużo większe od tych spotykanych w Marrakeszu. Mają tutaj zwierzaki solidną ucztę.

Przed zwiedzaniem poszliśmy zakosztować w miejscowych specjałach. Nie wybraliśmy kawiarni na centralnych placu, ale poszliśmy do portowej tawerny, a tak naprawdę namiotu z garmażerią. Widząc opychających się miejscowych smażonymi sardynkami, postanowiliśmy skosztować rybki. Dziewczyny wybrały naszą kolację, która została nam przyrządzona na palenisku. Pychotka. Obiecaliśmy, że zawitamy tam jutro, a w planach mamy kraba i krewetki. Wieczór tradycyjnie skończyliśmy odkażając żołądki i póki co, wszyscy zdrowi.

Odsłony: 2898