Copyright 2015 Tomasz Wyrwas. All rights reserved

Jerozolima 2018 cz1

Opublikowano: niedziela, 21 styczeń 2018

Siedem lat po pierwszej wizycie powróciliśmy do Eretz Izrael. Narodowy przewoźnik wprowadził bezpośrednie loty z Gdańska, więc i taniej (815 pln) i szybciej (4,5 godz) ... i patriotyczniej (Lufthansa nie zarobiła na nas). Zostały za to te same przepisy bezpieczeństwa. Pierwszy lot dnia, 5.30 rano w niedzielę, i można wszystkich dokładnie sprawdzić. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłem dokładnie obszukany na lotnisku z kontrolą karteczkową na wypadek materiałów wybuchowych włącznie. Trudno, mus to mus, ale spokojny sen na pokładzie samolotu bezcenny. I jak powiadomił pilot po wylądowaniu byliśmy 20 min. szybciej :) - jak latać to tylko w niedzielę z samego rana - korków na niebie brak....

Szerut taxi, czyli 10 osobowy bus do Jerozolimy, nadal kursuje. Cena trochę skoczyła z 55 do 64 szekli, ale i tak to była dla nas najlepsza opcja. Taxi to koszt 300 NIS, a od przystanku autobusowego trzeba by było długo iść. Byliśmy już 7 i 8 osobą, więc po 10 minutach dwie turystki ze Stanów uzupełniły miejsca i mogliśmy ruszyć w 40 km podróż.

Nasz hotel Ritz (na bogato) znajduje się 10 min. od Starego Miasta, więc lokalizacja niezła. Pokoje duże, czyściutko, tv i wifi. Wszystko co potrzebne. Dzielnica muzułmańska, ale raczej spokojniej niż poprzednim razem. Kierowcy pokazałem dokładny adres, żeby nie było jak w Mumbaju i później okaże się, ze na każdej dzielnicy jest Ritz. Pan tylko odpowiedział, że wie gdzie jest Ritz, więc już więcej nie dopytywałem...

Po przepukaniu ust malinóweczką (nie mieliśmy oranżady) ruszyliśmy na obiad. Po krótkim rekonensansie wiedzieliśmy, gdzie jadają lokalsi, więc zjedliśmy po rolowanym kebabie za 25 Szekli i jak się później okazało, cena dnia, a jedzenie prima sort.

Pierwszy dzień spędziliśmy na Starym Mieście. Zawsze coś nowego się znajdzie, jak np. Więzienie Jezusa (podejrzewam, że już tam byliśmy, ale oboje z Agą nie pamiętamy tego). Tradycyjnie spacer Via Dolorosa, herbatka w dzielnicy muzułmańskiej i Ściana Płaczu. Trochę pod Ścianą zaszło zmian, przebudowano wejście do podziemnego zwiedzania i pojawiły się nowe wycieczki (jakieś multimedia), których trzeba będzie spróbować.  Ale to jak spadnie deszcz (podobno we wtorek ma padać i później teź jakieś opady). Teraz 17 stopni, słoneczko, więc pochodziliśmy do 18, obejrzeliśmy jeszcze finisaż wystawy fotograficznej (tematyka to wydarzenia spod Ściany Płaczu) i wróciliśmy do hotelu. Kupiliśmy po drodze kilo pomarańczy (4 NIS) i trochę mandarynek, bo smak faktycznie inny niż u nas w marketach.

Przywitaliśmy Jerozolimę drinkiem, Aga już próbuje zasnąć, ale średnio jej to wychodzi, bo ja na posterunku. Programy w TV jakby znajome, czyli Jak oni pięknie śpiewają. Gdyby nie herbajski i arabski, to bym pomyslał, że kolejny szmirowaty hit dla mas z naszego kraju, ale wiadomo, globalizacja... W newsach jakieś zadymy pokazują z Sobolami (moja nazwa chasydów, która jakoś przyjeła się w naszej grupie wycieczkowej), ale napisy po herbrajsku, a Aga próbuje zasnąć, więc tylko podejrzewam, że tak dobrze się bawią w Mea Sharim, dzielnicy ortodoksów, która znajduje się kilka przecznic od hotelu. Trzeba będzie tam zajrzeć...

Ceny podaję, bo pewnie wrócimy za jakiś czas jak się niektórzy wykurują J, a jak ktoś się zastanawiał i jeszcze nie wyguglował, to Szekel = PLN, więc łatwo przeliczyć... Szalom

 

 

 

Odsłony: 1807