Copyright 2015 Tomasz Wyrwas. All rights reserved

Hebron day 5

Opublikowano: poniedziałek, 31 styczeń 2011

IMG_9066

Wycieczkę do Hebronu zaplanowaliśmy przez biuro, czyli tak na prawdę wszystko za nas zrobiono. O umówionej godzinie przyjechał po nas kierowca i podjechaliśmy po resztę grupy. Miało być razem 7 osób, ale stawiło się na miejscu zbiórki tylko starsze małżeństwo ze Szwecji. Wycieczka razem kosztowała nas 300 NIS, ale biorąc pod uwagę to co widzieliśmy warta była swojej ceny. 35 km podróż nie była uciążliwa i wjechaliśmy na teren Autonomii Palestyńskiej tym samym przejściem granicznym jak poprzednio, również bez żadnych kontroli. Po drodze pogoda zupełnie się popsuła. Miejscami wyglądało to tak, jakbyśmy wjeżdżali w chmurę i deszcz padał nawet z dołu. Takie załamania pogody przeszliśmy kilka razy w ciągu dnia, ale przechadzka ulicami Hebronu na szczęście odbyła się bez opadów.

Nie wiem czy pisać tutaj dokładną relacje, bo jak dzisiaj się dowiedziałem 5 marca mam wrócić do Jerozolimy, a sytuacja w mieście nie jest korzystna dla moich przyszłych gospodarzy. Podobno są problemy przy wylocie z powodu wcześniejszej wizyty w Hebronie. Zdjęć do kwietnia raczej nie będę wrzucał do netu, bo nigdy nie wiadomo. Nasz przewodnik i kierowca zarazem oprowadził nas po mieście i była to wycieczka powiedziałbym polityczna z głównym naciskiem na przedstawienie nam relacji palestyńsko-żydowskich. W mieście żyje około 150 tysięcy Palestyńczyków oraz około 500 osadników żydowskich. Tylko w Hebronie znajdują się osiedla osadników w centrum miasta. Sytuacja jest na prawdę bardzo napięta.

Główną atrakcja są groby Patriarchów i znajdujące się tutaj szczątki Abrahama. W 1994 izraelski osadnik Baruch Goldstein wtargnął do meczetu Ibrahimi w muzułmańskiej części kompleksu i otworzył ogień do modlących się zabijając 48 i raniąc setki osób. Od tego czasu co krok pełno jest punktów kontrolnych i żołnierze nie uśmiechają się już do turystów jak w Jerozolimie.

W 1997 roku na mocy tzw. umowy hebrońskiej miasto zostało podzielone na dwie części: H1 o wielkości 18 km kw., zamieszkaną przez większą część hebrończyków i kontrolowaną całkowicie przez Palestyńczyków, oraz H2 o powierzchni około 4,5 km kw. pod kontrolą izraelską. W H2 leżą izraelskie osiedla.

Nad główną uliczką starego miasta, przy której znajdują się stragany ludności arabskiej, położona jest metalowa siatka, gdyż na górne kondygnacje budynków zajmują osadnicy i lecą z okien różne przedmioty oraz płyny. Dobra kończę ten bardzo wrażliwy politycznie temat, z powodów jak wyżej.....

Trzeba było zrobić zakupy. Najpierw na przystawkę w sklepie na rynku, który prowadziło zrzeszenie 15 palestyńskich rodzin, a na główne danie zostaliśmy zaproszeni do producenta szkła. My ze Szwedem oglądaliśmy jak miejscowe chłopaki wyrabiają szklane dzbanki, a dziewczyny hasały po sklepie.

Wracaliśmy przez to samo przejście graniczne przez które wjeżdżaliśmy. 2 dni temu musieliśmy jechać do głównego przejścia w Betlejem, bo to jak się okazało jest tylko dla Izraelczyków i lokalnych mieszkańców i na piechotę nie przepuszczono by nas. Przewodnik uprzedził nas, ze jak na granicy żołnierz uzna, że nie jest Izraelczykiem (był Palestyńczykiem) to będziemy musieli jechać na główne przejście. "Albo Szlomo albo Ali" - jak z uśmiechem powiedział. Wyszło na Szlomo i przejechaliśmy bez pokazywania nawet paszportów.

Wracając zajechaliśmy do knajpy na późny obiad. Oczywiście przepyszne, a do tego wzięliśmy piwo warzone w Ramallah. Był to nasz pierwszy trunek z procentami w Świętej Ziemi. Zupełnie jakbyśmy przyjechali z pielgrzymką...

Odsłony: 3047