Copyright 2015 Tomasz Wyrwas. All rights reserved

Indyjskie wesele

Opublikowano: niedziela, 29 styczeń 2012

IMG_7918Indie zaskakują i tak na prawdę można spodziewać się wszystkiego i co najważniejsze, trzeba być na to przygotowanym. Podążając za światełkami i muzyczką, weszliśmy na wesele, zostając oczywiście honorowymi gośćmi. Oprowadzono nas po kuchni, pokazano jak wiąże się specjalne nakrycia głowy i nawet zaproszono do konsumpcji. Ja musiałem porobić fotki, najpierw wszystkim chłopakom w tradycyjnych nakryciach głowy, a później całej rodzinie. Po przyjedzie panny młodej, załapałem się na sesje zdjęciową, więc i ja trochę skorzystałem, uważając, żeby nie wchodzić w paradę zamówionemu miejscowemu fotografowi.

Pan młody przyjechał na białym koniu w otoczeniu odprowadzających go mężczyzn. Uwieńczyłem to wydarzenie, chociaż do końca nie byłem pewny czy dobrze robię, bo koledzy pana młodego dziwnie się na mnie patrzyli i padło nawet niezrozumiałe dla mnie do dziś pytanie "gdzie jest twój partner". Dziwne.

Z wesela mamy nowego kolegę, Milinda, który pracuje w Boschu, siedział trochę w Europie i był nawet w Polsce. Zaopiekował się nami, tłumacząc nam miejscowe tradycje weselne. Dodatkowo koniecznie musiał zadzwonić do swojego dobrego kolegi w Niemczech, który pochodzi z tego samego kraju co my. Agnieszka porozmawiała z nim trochę, także naprawdę sympatycznie. Na koniec głównych uroczystości wszyscy składali życzenia parze młodej na głównej scenie. Podeszliśmy pod nią z Milindem i powiedziałem, że chce zrobić fotkę pary młodej, która była zasłonięta składającymi życzenia biesiadnikami. Na moje życzenie odpędzono wszystkich, żebym mógł uwiecznić na karcie pamięci nowożeńców. Niestety, pierwszy raz zdarzyło się nam, że wyczerpały się wszystkie akumulatorki do kamery i nie mamy dokumentacji video (ja nakręciłem kilka ujęć aparatem).

Ogólnie to cały czas czuliśmy się trochę zażenowani, bo wyglądaliśmy jak siedem nieszczęść, w krótkich spodenkach, które nosimy już cały tydzień, i wymiętolonych podkoszulkach. Moje buty, w których obskoczyłem wszystkie wycieczki tak były poprzecierane, że po przyjeździe musiałem się z nimi pożegnać. Goście weselni za to pięknie wystrojeni, kobiety w odświętnych sari, panowie w odświętnych koszulach. Trochę głupio, ale nie przypuszczaliśmy ze wylądujemy na weselu.

Odsłony: 3478